- O Jemiołowie
- Cezary Mucha, 2009 Jul 14, 14:36
Jemiołów położony jest w bardzo atrakcyjnym pod względem przyrodniczym jak i turystycznym zakątku Ziemi Lubuskiej. W odległości 3 km od naszej wsi znajduje się Łagów - znana miejscowość o walorach turystycznych i uzdrowiskowych, która dzięki licznym zabytkom i imprezom kulturalnym przyciąga corocznie wielu turystów. Znakiem rozpoznawczym Łagowa jest Zamek Joannitów wzniesiony w XV w. Oraz dwie bramy: Brama Polska i Marchijska. Cała gmina Łagów, w tym również cała wieś, leży na terenie Łagowskiego Parku Krajobrazowego. Niewątpliwą jego ozdobą są dwa jeziora: Trześniowskie i Łagowskie posiadające odpowiednio 1 i 2 klasę czystości, a jezioro Trześniowskie należy do najgłębszych w Polsce. Wokół jezior rozciągają się lasy bukowe, gdzie znaleźć można wiele rzadkich okazów fauny i flory. Krajobraz urozmaicony jest przez liczne pagórki, wąwozy i polany. W lasach nad jeziorem wiele jest ścieżek i tras, co umożliwia obcowanie z bliska z naturą i aktywne spędzanie czasu np. na spacerach lub wycieczkach rowerowych. W takim właśnie uroczym miejscu leży nasza wieś. Jemiołów został założony w XIII w.
Głównymi zabytkami naszej wsi jest klasycystyczny kościół pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego wzniesiony pod koniec XVI w. Zwieńczenie kościoła stanowi drewniana wieża, w której znajduje się dzwon, pochodzący z tego samego okresu co cały zabytek. Wnętrze świątyni zdobi ołtarz, którego powstanie datuje się na rok 1730. Kościół nasz należy do rzymsko-katolickiej parafii w Łagowie. Nabożeństwa w naszym kościele odbywają się dwa razy w tygodniu. Poza tym zachowała się stara XVIII- wieczna drewniana chata kryta strzechą.
Największą niewątpliwie atrakcją naszej miejscowość jest skansen maszyn rolniczych który znajduje się w centralnej części jemiołowa. Przy skansenie została wybudowana kuźnia, zostały zakupione figury koni niebawem ma powstać zadaszenie pod maszyny.
Historia Jemiołowa z niemieckiej książki,,Das Sternberger Land’’ PETRSSDORF – starsze formy pisowni: ,,PETERSZDROP” , „ PETERBDORFF”, „PETRSDORFF”. Położenie małej miejscowości gospodarczej o nazwie,,PETERSDORF” określane było w roku 1250 jako „ na granicy pomiędzy arcybiskupstwem a terenem należącym do niemieckiego rodu MARKGRAFÓW”. Przypuszcza się, że właśnie Margrafowie byli właścicielami ziemi przez dłuższy czas, na których znajdował się Petersdorf. Do roku 1350 wieś należała do rodu von KLEPZIG, a następnie przeszła pod opiekę Zakonu Joanitów. Kolonizacja miejscowości została przeprowadzona do roku 1287. Jak większości wiosek Petersdorf szczycił się wówczas 64 podwórzami gospodarczymi, cztery z nich zajmowali lennicy oraz księża. W roku 1300 Markgraf Otto IV oddał w opiekę miejscowość swojemu wasalowi Albertowi von Klepzig, ale pierwsze dokumenty zapisane dotyczące osady odnajdujemy dopiero w księgach zakonu Joanitów z roku 1350. Według ksiąg biskupstwa lubuskiego z roku 1405, wspólnota parafialna Petrsdorf wchodziła już wówczas w skład diecezji i płaciła składki w wysokości czterech talentów.Były to tak zwane,,składki katedralne”. Przypuszczalnie już wtedy w miejscowości znajdował się kościół, jednak rozpoczęcie budowy świątyni datuje się na rok 1749. Do roku 1461 nie odnotowuje się w zapiskach żadnych większych zmian dotyczących wioski. Petersdorf szczycił się nadal 64 gospodarstwami rolniczymi, które w zasadzie utrzymywały się przez długi okres czasu. Wędrówki chłopów w wieku 13 i 14 nie zostawiły w miejscowości trwałych śladów. Wręcz przeciwnie, od roku 1461 liczba gospodarstw zmniejsza się do 62, od każdego gospodarstwa odprowadzany był podatek tzw. Lenno, pomimo tego mieszkańcy wioski bogacili się, wiele z nich było właścicielami majątków ziemskich Po wojnie trzydziestoletniej liczba gospodarstw zmniejszyła się do 29, z czego jedno należało do księdza i jedno do lennika gospodarstwa zaczęły pustoszeć. W 1715 r żył w wiosce jeden wasal i 29 rolników, oraz 15 ogrodników. Siedem lat później wasal nie jest już wymieniany, natomiast wszystkie gospodarstwa zostają ponownie zasiedlone. Sprawnie rozwijająca się i silnie gospodarczo miejscowość nie ulega licznym nieszczęścia oraz ich następstwom. Tuż przed pierwszą wojną światową do wioski należało 1470 ha gruntów rolnych. W miejscowości znajdowała się kuźnia i owczarnia. Liczba mieszkańców wzrosła z 254 w roku 1800- do 377 w roku 1939. Obecnie Jemiołów liczy 311 mieszkańców. Tłumaczenie wykonała Pani Monika Gwizd
Zapraszamy do galerii
Wyświetl większą mapę
- Wycieczka nr.9 na bunkry.
- Cezary Mucha, 2009 May 20, 17:02
Niewątpliwą atrakcją naszego regonu w skali światowej są bunkry które przyciągają masę turystów z całego świata.MRU to potężny system poniemieckich fortyfikacji, wybudowany w latach 30 tych XX w. na pograniczu niemiecko – polskim, stanowiący element tzw. Ostwall – wału wschodniego. Położony jest pomiędzy Odrą i Wartą i rozciąga na odcinku ok. 100 km .Linia Środkowej Odry (niem. Oderstellung). Zespół około 650 żelbetowych schronów bojowych, obserwacyjnych lub biernych. Zbudowane zostały w latach 1928 – 1939 wzdłuż lewego brzegu Odry od Wrocławia do Krosna Odrzańskiego. Wraz z Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym oraz Wałem Pomorskim (niem. Pommernstellung) stanowiły główną linię obrony III Rzeszy przed atakiem ze wschodu (chodziło głównie o agresję ze strony Polski). Linia Oderstellung została przełamana na całej długości w przeciągu kilkunastu dni na początku roku 1945 przez Armię Czerwoną. Co roku w Gminie Lubrza odbywa się zlot militariów z całej Polski.
Bunkry w Gminie Lubrza
Bunkry w Gminie Międzyrzecz
- Grzybobranie. Wycieczka NR. 4
- Cezary Mucha, 2009 Mar 09, 19:40
Jemiołów sąsiaduje z licznymi lasami. W lasach tych można znaleźć wiele różnych gatunków grzybów. Prawdziwki, podgrzybki, sowy, rydze, kozaki, kurki to - prawdziwa uczta dla koneserów zbierających grzyby. Poniżej prezentuję parę okazów z naszych pobliskich lasów.
- Mamy konie !!!
- Cezary Mucha, 2009 Mar 09, 10:34
Ze zbiórek społecznych zostały zakupione konie do skansenu jemiołowskiego. Oficjalna prezentacja odbyła się w niedzielę 25.10.2008. Wielkie gratulacje. Na uroczystości gościliśmy Wójta Gminy Łagów oraz licznie przybyłych mieszkańców naszej wsi.
Według ostatnich podliczeń do księgi gości wpisało się 1814 osób, czyli liczba zwiedzających była pewnie kilka razy większa ponieważ nie wszyscy wpisali się do księgi gości.
- Wycieczka do byłej atomowej bazy wyrzutni rakiet balistycznych,składu głowic jądrowych. Wycieczka NR. 7.
- Cezary Mucha, 2008 Dec 03, 13:19
Baza ta znajduje się przy jeziorach BUSZNO -BUSZENKO. Są tam pozostałości po schronach na pojazdy z rakietami, i kilka bunkrów zasypanych ziemią.Jadąc w kierunku Wędrzyna mijamy wyżej wymienione jeziora i po prawej stronie widzimy kostkę brukową która doprowadzi nas do bazy. Baza ta jest oczywiście po wojskach rosyjskich które stacjonowały w tych okolicach.Więcej poufnych :) informacji mogę udzielić przez @.
Broń atomowa przez ponad 20 lat znajdowała się na terytorium naszego kraju - wynika jednoznacznie z nieznanych dotąd dokumentów operacji o kryptonimie Wisła, do których dotarł "Dziennik". Północno-zachodnia Polska mogła stać się atomową pustynią Fot. AP A na rozkaz Moskwy Ludowe Wojsko Polskie miało użyć 178 ładunków jądrowych w czasie agresji Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią. Była to jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic PRL - podkreśla "Dziennik". To ważne dokumenty. Do tej pory mówiło się, że broń jądrowa znajdowała się na terytorium Polski. Jednak nie było dokładnych informacji, kiedy i gdzie ją przechowywano - ocenia historyk prof. Andrzej Paczkowski. Teczka operacji "Wisła" znalazła się wśród materiałów Układu Warszawskiego odtajnionych w zeszłym roku przez ministra obrony narodowej. Są tam dokumenty, z których po raz pierwszy dowiadujemy się, ile głowic przechowywano na naszym terytorium. Z materiałów wynika także, że w przypadku wojny głowice i bomby jądrowe będą przekazane Ludowemu Wojsku Polskiemu. Wytypowane polskie jednostki rakietowe i lotnicze miały wziąć udział w zmasowanym uderzeniu jądrowym na europejskie państwa NATO. "Dziennik" informuje, że wśród materiałów operacji "Wisła", które obecnie znajdują się w IPN, jest porozumienie z 25 lutego 1967 r. zawarte w Moskwie przez ministra obrony PRL Mariana Spychalskiego i ministra obrony narodowej ZSRR marszałka Andrieja Grieczkę. Właśnie ta umowa przewidywała umieszczenie magazynów broni nuklearnej w Polsce. Składy wybudowano w latach 1967 - 1970 w Templewie niedaleko Trzemeszna Lubuskiego, Brzeźnicy-Kolonii koło Jastrowia oraz Podborsku niedaleko Białogardu. Polska sfinansowała budowę, Moskwa miała wyłączne prawo użytkowania magazynów. Były to prawdziwe twierdze chronione przez jednostki specnazu i zamaskowane tak, że z satelitów wyglądały jak pagórki porośnięte lasem. Każdy kompleks mógł pomieścić 120 żołnierzy oraz 60 oficerów i techników. Po co Sowieci trzymali głowice w Polsce? Chodziło o to, by broń jądrowa była umieszczona na pozycjach maksymalnie wysuniętych na Zachód, gotowa do natychmiastowego użycia. Opracowano szczegółowe plany, jak również instrukcje przekazywania głowic i bomb jednostkom LWP. Z dokumentów wynika, że po rozpoczęciu wojny miały one wystrzelić 178 głowic w kierunku celów znajdujących się w Europie Zachodniej. Było pewne, że NATO odpowie kontruderzeniem. Odwetowy atak Paktu Północnoatlantyckiego zmieniłby północno-zachodnią Polskę w atomową pustynię.
Nieudane ćwiczenia Wszystko zaczęło się od nieudanych ćwiczeń wojskowych w lutym 1965 r. Ich celem było wypróbowanie transportu broni jądrowej z ZSRR do zachodniej Polski w warunkach wojny. Operacją kierował sam gen. armii Paweł Batow, szef Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej, ze strony polskiej zaangażowany był gen. bryg. Tadeusz Hupałowski. Na lotnisko w Debrznie przyleciały 4 radzieckie Su-7b. Do portu w Ustce przypłynął specjalny statek, z którego wyładowano głowice i przetransportowano na poligon w Drawsku oraz na lotnisko w Słupsku. Głowice transportowano także koleją z Brześcia na poligon w Bornem-Sulinowie, a nawet samochodami. Pokaz gotowych do odpalenia rakiet operacyjno-taktycznych i taktycznych odbył się 26 lutego 1965 r. w Karwicach na terenie poligonu drawskiego, w obecności ponad 100 wyższych rangą oficerów polskich. Nikt nie był zadowolony. System zawiódł: Były opóźnienia, a co gorsze rakiety podczas transportu były wyjątkowo łatwym celem dla przeciwnika. Tymczasem wojska rakietowe miały być gotowe do działania niemal natychmiast. Pozostawało więc tylko jedno wyjście. W Polsce musiały powstać składy głowic i bomb jądrowych. Konieczność wynikała z polityki Układu Warszawskiego, który przygotowywał się potajemnie do inwazji na Europę Zachodnią. "Wszystkie ćwiczenia wojskowe Układu Warszawskiego, narady i plany dotyczyły jednego: w jak najkrótszym czasie podbić Europę" - podkreśla w rozmowie z DZIENNIKIEM admirał Ralph Reed, wiceszef US Navy za czasów prezydentury Jimmy Cartera i Ronalda Reagana.
Tajne porozumienie
Rok 1967 był rokiem złych wróżb. Związek Sowiecki wydawał niemal 2/3 swojego budżetu na zbrojenia. Moskwa przeprowadziła kolejny udany test unowocześnionej broni nuklearnej przygotowywanej do wyrzutni kosmicznych. Stało się to niemal dokładnie wtedy, gdy jej przedstawiciele ratyfikowali w Wiedniu kolejne porozumienia z Wielką Brytanią i krajami zachodnimi o pokojowym zagospodarowaniu przestrzeni kosmicznej.W tym też roku zapadła decyzja, która stała się wyrokiem dla mieszkańców Polski. Przygotowania do umieszczenia broni jądrowej na terenie Polski zaczęły się jeszcze w 1966 r. Jednak formalne porozumienie międzyrządowe o "środkach podjętych w zakresie podwyższenia gotowości bojowej wojsk" zawarto w Moskwie 25 lutego 1967 roku. Podpisali je minister Obrony PRL Marian Spychalski i minister obrony narodowej ZSRR marszałek Andriej Grieczko. Dokument mówił, że do połowy 1969 r. zostaną wybudowane trzy obiekty w rejonach Białogardu, Wałcza i Wędrzyna, w których będzie przechowywana amunicja jądrowa. Szefowie LWP oddali wielką przysługę Moskwie, która planując III wojnę światową, nie miała możliwości zbudowania takich magazynów w innych, ważnych strategicznie, częściach Europy. "Trzeba pamiętać, że w tym czasie nie było jeszcze sowieckich wojsk w Czechosłowacji. Weszli tam dopiero po inwazji w 1968 roku" - podkreśla prof. Andrzej Paczkowski. Na konsekwencje decyzji nie trzeba było czekać zbyt długo. "Wasz kraj stał się celem pocisków atomowych NATO. Z chwilą sowieckiej inwazji na Zachód miały one spaść na terytorium Polski Zachodniej i Środkowej, by zniszczyć ewentualne obiekty jądrowe i powstrzymać marsz wojsk sowieckich" - tłumaczy DZIENNIKOWI gen. William Odom, szef wywiadu wojskowego Stanów Zjednoczonych, w czasach prezydentury Reagana.
Sowieckie magazyny Budowa tajnych magazynów zaczęła się jeszcze w 1967 r. Zaprojektowali je Sowieci i oni dostarczyli wyposażenie. Jednak to Polska płaciła za wszystko -w sumie 180 mln złotych. Budowę prowadziły jednostki WP m.in. z Piły -pod oficjalną przykrywką, że konstruują tajne obiekty dla wojsk łączności. Obiekty wybudowano w latach 1967 -1970: w Templewie niedaleko Trzemeszna Lubuskiego (Obiekt 3003), Brzeźnicy-Kolonii koło Jastrowia (Obiekt 3002) oraz Podborsku niedaleko Białogardu (Obiekt 3001). Polscy inżynierowie wojskowi zakończyli prace 30 stycznia 1970 r. Zachowały się trzy protokoły państwowej komisji odbioru i przekazania do eksploatacji zakończonej budowy. Potem obiekty przejęli Sowieci. Każdy z kompleksów przypominał twierdzę. Mógł pomieścić 120 żołnierzy, 60 oficerw i techników. Na ich terenie znajdowały się po dwa składy "materiałów wybuchowych i środków detonujących", budynki administracyjne i koszarowe oraz garaże i magazyny paliw. "Każdej bazy chroniła jednostka Specnazu" - opowiada chcący zachować anonimowość oficer Armii Czerwonej, który dowodził bazą w Templewie. "Z satelitów teren wyglądał jak pagórki porośnięte lasem, a na spadochroniarzy była zastawiona przez nas pułapka w postaci rzędów metalowych słupów, które uniemożliwiały im bezpieczne lądowanie" - podkreśla. Całość była otoczona potrójnym drutem kolczastym podłączonym do wysokiego napięcia. Drogi asfaltowe i betonowe przykrywała z góry siatka maskująca. Do dziś zachowały się podtrzymujące je resztki metalowych pierścieni. "Broniło ich kilkanaście lekkich schronów z bronią maszynową i mur ze strzelnicami" - opowiada historyk Janusz Molke, badacz zajmujący się fortyfikacjami wojennymi. Molke był w Templewie w latach 90., ale nie wiedział wtedy, do czego służyły bunkry. Wnętrza magazynów z bronią nuklearną strzegły cztery pary stalowych drzwi o grubości pół metra, otwierane były za pomocą mechanizmu hydraulicznego i silników. Do budowy pomieszczeń użyto żelazobetonu. Wszystkie sale wyposażone były w mierniki promieniowania, tzw. liczniki Geigera.
Uderzenie na Zachód W połowie lat 80. w magazynach tych znajdowało się 178 ładunków jądrowych (po około 60 w każdym), z tego 14 głowic o mocy 500 kt, 35 o mocy 200 kt, 83 o mocy 10 kt, a ponadto 2 bomby lotnicze o mocy 200 kt, 24 o mocy 15 kt i 10 o mocy 0,5 kt. Dla porównania, bomba zrzucona na Hiroszimę w 1945 r. miała moc 15 kt. W przypadku wojny miały być one wydane polskim jednostkom. "Polskie wojska rakietowe miały ostrzeliwać bronią jądrową Zachód w czasie inwazji Układu Warszawskiego. Proszę pamiętać, że w doktrynie Układu Warszawskiego do połowy lat 80., do czasu dojścia do władzy Gorbaczowa, nie przewidywano żadnych operacji wycofywania. Należało iść tylko na przód" - podkreśla historyk prof. Andrzej Paczkowski. Głowice miały trafić m.in. do brygad artylerii wyposażonych w rakiety operacyjno-taktyczne (także Scoud). Te jedne z najtajniejszych jednostek stacjonowały w Orzyszu, Choszcznie, Biedrusku i Bolesławcu. Ładunki jądrowe miały być dostarczone także do wojsk lotniczych. DZIENNIKdotarł do dokumentu: "Schema wedenija WP prokazow wydaczy jadernych bojepripasow razblokirowki i primenenije jadrnogo orużja". Opisuje on tryb wydawania przez sztab generalny ZSRR głowic jądrowych Polakom i kody zezwalające na ich użycie. Według planów z połowy lat 70. zmasowany atak jądrowy na kraje NATO miał trwać około godziny. W tym czasie polskie jednostki miały użyć 131 ładunków jądrowych: w tym 100 rakiet (36 operacyjno-taktycznych o zasięgu do 300 km i 64 taktycznych o zasięgu do 65 km ), a także i 31 atomowych bomb lotniczych. Po tym "wstępie" do szarży miały przystąpić wojska pancerne. Liczono się także z ogromnymi stratami własnymi. Zachód musiał bowiem odpowiedzieć kontruderzeniem jądrowym. Z opracowań z początku lat 70. wynika, że straty wojsk ZSRR i sojuszników mogły sięgnąć 53 procent. O ludności cywilnej nie mówiono, ale wiadomo, że większość NATO-owskich rakiet miała spaść właśnie na Polskę. "To był jedyny sposób, by powstrzymać inwazję Sowiecką. Po Polsce zostałby rów atomowy" - mówi nam generał Odom.
Sekret do końca Przez całe lata władze państwowe PRL twierdziły, że broni atomowej na terenie Polski nie ma. "Co więcej, Polska co jakiś czas zgłaszała na forum międzynarodowym inicjatywę denuklearyzacji, domagając się likwidacji baz wojskowych z bronią jądrową na terenie zachodnich Niemiec" - przypomina prof. Paczkowski. "Podkreślano zawsze, że Polska jest czysta". Pierwszy raz o głowicach jądrowych na terenie Polski mówił dowódca Północnej Grupy Wojsk ZSRR gen. Wiktor Dubynin. Rok później potwierdzał to rzecznik polskiego. Problem w tym, że do tej pory nie było żadnych szczegółowych dokumentów potwierdzających te słowa. Teczka "Wisła" nie tylko potwierdza fakt składowania ładunków jądrowych na terenie Polski, ale wskazuje liczb głowic i dokładnie określa, gdzie je trzymano. Są w niej także szczegółowe procedury przekazywania ładunków jądrowych Ludowemu Wojsku Polskiemu. W PRL-u tylko 12 polskich najwyższych wojskowych wiedziało o tajnej operacji "Wisła". Do dziś były szef Sztabu Generalnego gen. Florian Siwicki jest oszczędny w słowach: "Wiedziałem o tym, co znajduje się w dokumentach tej operacji" - powiedział DZIENNIKOWI. Innych komentarzy odmówił.
Przedruk z Gazety Dziennik ,,DZIENNIK ujawnia tajemnicę PRL" piątek 26 stycznia 2007
Kliknij tutaj.Tak to wygladąło przed rozbiórką. Rewelacja.
- Wyprawa na kąpiel do jeziora Trześniowskiego na plaży jemiołowskiej wycieczka nr.5
- Cezary Mucha, 2008 Jul 23, 08:59
- Jezioro Trześniowskie oddalone jest od Jemiołowa o dwa kilometry. Dotrzeć tam można na pieszo albo pojazdem. Jest to piękna okolica porośnięta buczyną. Schodzi się do tego jeziora pięknymi spadzistymi wąwozami. Nad naszą plażyczką jest pomost z ławeczką i stolikiem można tam bardzo miło spędzić czas. Poniżej przedstawiam parę fotografii z tego przepięknego miejsca. Można tam złowić w bardzo czystej wodzie piękne okazy ryb.
Fotografie podwodne z jeziora Trześniowskiego i nie tylko>>>>
Artykułów: 14 na 3 stronach 1 2 3 |
|