Prezes ma 74 lata, a od 56 jest w służbie. Szota to prawdziwa lokomotywa jednostki. Od kilku lat jest zgłaszany do plebiscytu ,,GL'' na strażaka roku. Da się wyliczyć, że wziął udział, w co najmniej 3 tysiącach akcji. - Osobiście gasiłem lasy, ratowałem przed ogniem budynki mieszkalne i gospodarcze - mówi. - W 1997 roku wziąłem udział w bardzo trudnej akcji przeciwpowodziowej w Bojadłach. Interweniowałem 60-70 razy w roku. Przez lata byłem kierownikiem wozu strażackiego, dostarczałem wodę i sprzęt. Dziś już nie biorę udziału w akcjach, ale jako szef jednostki na brak pracy nie narzekam.
Jak mówi Szota, OSP Jemiołów to klany. - Mamy czterech braci Galasów, trzech Szkudlarków, czterech Malaków, w tym naczelnik Henryk, czterech Łysakowskich... Oczywiście nie brakuje pojedynczych przedstawicieli jemiołowskich rodzin - wylicza prezes. Jednostka liczy 28 osób. A powstała w 1947 roku. Jej mocnym punktem jest również Mirosław Szkudlarek, który 20 lat przepracował w zawodowej straży pożarnej w Świebodzinie. - To młody emeryt żartuje Szota. - Tacy ma ją najlepiej. Młodzi, a już na emeryturze...
Ale Szkudlarek jest poważny, nieco usztywniony, o kamiennej twarzy, ma na sobie nienagannie wyprasowany mundur. - Gdy pracowałem w Świebodzinie, dużo jeździłem do wypadków - opowiada strażak. - Tutaj w OSP też bierzemy udział w takich interwencjach. Blisko mamy przecież trasę nr 2. Pożarów u nas mniej niż wypadków.
W straży działa sołtys Stanisław Mucha. - Ta jednostka to grupa aktywnych ludzi. Pomagają w organizacji festynów i imprez - stwierdza.
- I są najlepsi w gminie. W ubiegłym roku wygrali zawody z jednostkami z Toporowa, Poźrzadła, Żelechowa i Kosobudza. I szykują się do podobnych w tym roku. Są niezawodni pod względem sprawnościowym fizycznej i bardzo szybko przygotowują się do akcji.
Autor: Krzysztof Fedorowicz